Radny Kazimierz Niklewicz na sesji Rady Powiatu Złotoryjskiego poinformował o procederze koczowania bezdomnych w szpitalu. Do sytuacji odniosła się również radna-lekarz Barbara Kołodziej. W jej głosie można było wyczuć przerażenie sytuacją.
– Mówi się o smogu. W Złotoryi wszystkie prawie lokalne kotłownie zostały polikwidowane. Jest jedna duża kotłownia niedostępna dla osób, które się zimą grzały i doszło do tego, że te osoby grzejące się, nie mające zaplecza noclegowego w mieście Złotoryja, powiem nieładnie koczują w szpitalu. W szpitalu w korytarzu gdzie jest poradnia chirurgiczna, ortopedyczna, pomoc nocna i świąteczna, izba przyjęć, mamy z dziećmi malutkimi na rękach przyjeżdżają na zastrzyki. – powiedział Kazimierz Niklewicz. Radny dodał, że korzystając z usług szpitala naocznie był świadkiem tego typu sytuacji i sam dzwonił na policję. Wspomniał także, że bezdomni się awanturują i piją nalewkę. Radny dodał, że miasto powinno się tym problemem zając.
Radny Józef Sudoł przypomniał, że na posiedzeniu komisji zdrowia jedna z radnych opisała sytuację, że w weekend przyjechali policjanci z innego miasta i przywieźli bezdomnego do szpitala, bo „podobno u was koczują bezdomni”.
Radna Barbara Charytoniuk, która jest lekarzem w złotoryjskim szpitalu, zaproponowała zorganizowanie wspólnego spotkania wydzierżawiającego szpital, kogoś z rady powiatu, burmistrza, straż miejska, policja, MOPS.
– W tym tygodniu również wykąpali się na chirurgii na koszt firmy. Panie, które zostają na drugiej zmianie lub nocce mają z nimi problem. Powiem tak: ja rozumiem położenie tych ludzi, że nie wiedzą co mają ze sobą zrobić, dokąd pójść i idą po najmniejszej linii oporu, ale jeżeli zostaje jedna pielęgniarka i zajmuje się faktycznie chorym albo przebywa gdzieś tam w pomieszczeniu bo musi rozdzielić leki, to nie jest w stanie kontrolować całego oddziału. Oni wchodzą sobie do osób chorych, które leżą czy śpią, bo w różnych stanach są osoby, i są okradane z bułek, napoi, tych rzeczy, które są na wierzchu. – powiedziała radna Anna Melska.
Głos zabrała także radna Barbara Kołodziej, która jest lekarzem. Można było odnieść wrażenie, że w jej głosie pojawia się przerażenie (głos był mocno łamiący się, wręcz płaczliwy) na samą myśl o sytuacji.
Radna Barbara Kołodziej powiedziała, że pielęgniarki oraz lekarze noszą się z zamiarem rezygnacji z dyżurów. Wieszczy, że to może być podstawa, że szpital z powodu braku kadr przestanie po prostu istnieć – Tylko w poczuciu takiego obowiązku podejmuję trud dyżurów, ale jest on naprawdę wielkim trudem. Państwo sobie nie wyobrażacie nawet sytuacji, w której o 11 czy 12 w nocy bezdomny blokuje mi dyżurkę, jestem bez żadnego wsparcia w kącie osoby na izbie przyjęć, nie mogę sięgnąć po telefon. Bezdomny siedzi na krześle, obraża mnie i życzy sobie żebym ja swoją władzą spowodowała przyjęcie na oddział jakikolwiek, bo on chce się przespać, on chce się umyć, on chce być zabezpieczony przez oddział. Prędzej pewnie przyjechałaby karetka gdybym zadzwoniła, że mam zawał i siłą ostatnią wzywam lekarza, po kilkudziesięciu minutach przyjeżdża mi zespół dwóch policjantów, którzy najpierw mnie przepytują w obecności bezdomnego co się dzieje, czy on jest agresywny, czy on mnie zagraża, nie widząc, że jestem kobietą i o 11 czy 12 w nocy jestem sam na sam z lumpem, który uniemożliwia mi wykonywanie obowiązków służbowych. (…). Ja nie mam do kogo krzyknąć, zadzwonić i takie sytuacje są naprawdę codzienną i trudne do wytrzymania… – powiedziała radna i przerwała nie będąc już w stanie dalej mówić.
Na terenie Złotoryi przebywa ok. 10 osób bezdomnych.
(Fot. Kajetan Kukla)