Złotoryjska hekatomba – felieton naczelnego

Po latach beztroski i regularnym powtarzaniu „jakoś to będzie” los upomniał się o ofiarę. Najpierw szpital, największy złotoryjski pracodawca, został de facto sprywatyzowany (kontrakt i pracownicy są już związani z prywatnym operatorem a nie z publiczną jednostką). Zamiast uśmiechów na twarzach załogi widnieje żal i rozgoryczenie. Zamiast podziękowań dla decydentów pojawia się w lokalnej prasie gorzkie ogłoszenie. Los jednak nadal jest żądny krwi. Tym razem nie tej szpitalnej. Swoje ręce wyciąga w stronę oświaty.

Znamienne, że zabytkowy budynek Liceum Ogólnokształcącego stał się przedmiotem hipoteki za szpitalne długi. Na tym jednak nie kończy się dramat ludzi, którzy są związani z tą placówką i leży im na sercu dobro złotoryjskiej oświaty. Nie jest powiedziane, że szkoła nie straci swojej autonomii. Mówimy o placówce, która jeszcze kilkanaście lat temu słynęła z oddziałów dwujęzycznych i zajmowała 12. miejsce na Dolnym Śląsku. To także tradycja, która sięga czasów kiedy żadnego z obecnych członków zarządu powiatu (i prawie wszystkich radnych*) nie było jeszcze na świecie. To także jedna z pierwszych na Dolnym Śląsku szkół, której patronem został największy autorytet współczesnych Polaków – Święty Jan Paweł II.

Wiemy z tematu spotkania radnych, że szkoły, które od kilkunastu lat borykają się z niżem demograficznym i „modą na Legnicę”, będą miały przycięte wydatki. Być może także będą musiały się połączyć. Wówczas należałoby przewidywać, że liczba uczniów, którzy wybiorą szkoły średnie poza Złotoryją, się zwiększy a subwencja dla naszego powiatu zmniejszy.

Nie jest wcale zwykłym pesymizmem przewidywanie, że liczba oddziałów i nauczycieli może ulec zmniejszeniu. Przy ewentualnym połączeniu na pewno zlikwidowany zostałby (ogółem w dwóch łączonych szkołach) jeden etat dyrektorski oraz najpewniej co najmniej jeden etat wicedyrektorski. Na pewno też ograniczona byłaby liczebność szkolnej administracji. Jednak czy ograniczenie wydatków na oświatę nie pociągnie za sobą ograniczenia dochodów z tytułu subwencji oświatowej? Na pewno takie działania należy robić ostrożnie. W zasadzie przydałoby się znaleźć koncepcję jak walczyć o ucznia, uatrakcyjniać ofertę, brać udział w projektach unijnych, które poprawią infrastrukturę i wyposażą w nowe narzędzia oraz możliwości ciekawych wyjazdów. To jednak w normalnej sytuacji, a teraz los chce krwawej ofiary…

Warto także pamiętać o jeszcze jednym aspekcie. W momencie kiedy ok. 40% młodzieży z powiatu uczęszcza do szkół poza granicami powiatu nie ma czasu na popełnianie błędów. Spośród osób, które udadzą się do szkół w Jeleniej Górze i Legnicy można śmiało założyć, że przywiązanie do rodzinnych miejscowości będzie malało wraz z odległością. Małe miasta, zapomniane często przez władze regionalne czy centralne, nie mają szans rywalizować z Aglomeracją Wrocławską. Tam też łatwiej o pracę. Jeżeli nawet sentyment nie zatrzyma tu jednego na kilku, to w zasadzie co raz mniej argumentów trzyma ich w zasadzie nie tylko tutaj, ale i nawet na Dolnym Śląsku. To dopełnia smutnego obrazu degradacji naszej małej ojczyzny.

Po szkołach czas może przyjść na Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy, który dostał w świątecznym „prezencie” uchwałę o połączeniu z zadłużonym SPZOZ. Ten zakład w ciągu 10 lat będzie musiał spłacić jakąś 15-krotność swoich rocznych przychodów. Zabezpieczeniem pożyczki jest nieruchomość szpitala oraz budynek szkoły.

Niepokoi, że radni wyznaczać ofiary (dyskutować o optymalizacji wydatków oświatowych) będą przy zamkniętych drzwiach. Nie tak dawno kilka ogólnopolskich redakcji wzięło udział w akcji #wolnemedia protestując przeciw ograniczeniu praw dziennikarzy w Sejmie. Zdaje mi się, że warto aby ci dziennikarze przyjrzeli się jak to wygląda od samego dołu. Chyba nie jest to dobry pomysł, że przy dyskusji na bardzo ważny i kontrowersyjny temat zamiast jawnej komisji robi się zwykłe zamknięte spotkanie.

Ofiarą za to, że powiat przetrwa jeszcze kilka lat jest marginalizacja działalności jego jednostek. Dobra publiczne, które świadczą samorządy, decydują bezpośrednio o jakości życia obywateli żyjących na danym terenie. Degradacja nabiera także dodatkowego wymiaru – nie buduje przywiązania do miejsca, w którym żyjemy. To zbyt wysoka cena jaką płaci rodzina nierozważnego 18-latka. Właśnie tyle lat skończył w tym miesiącu powiat i wygląda jakby miał lada dzień wyzionąć ducha a nie wyruszyć na podbój świata.

* Poza Mieczysławem Słoniną i Józefem Sudołem

Komentarze

komentarze