Bardzo drogie kupowanie czasu – felieton naczelnego

Czasu kupić się nie da. Jednak jak inaczej można nazwać działania powiatowych władz?

Kiedy na początku roku ZOZ formalizował pożyczkę w Magellanie na 8,3% (zabezpieczona hipotekami budynków szpitala i szkoły), zapytany (przez reportera telewizji Polsat) o to skąd wezmą pieniądze na jej spłatę urzędnik starostwa z rozbrajającą szczerością przyznał „mamy 2 lata aby znaleźć rozwiązanie”. Boje się zapytać czy w budynku przy placu Niepodległości odkryto już sposób na spłacanie pożyczki. Mam nadzieję, że owe rozwiązanie nie przypomina programu naprawczego z 2016 roku, w którym powiatowe władze wpadły na innowacyjny pomysł zarabiania miliona złotych rocznie na byciu… dostawcą internetu. Jak to się skończyło przemilczę, bo nie chcę aby kawa, przy której czytać ten artykuł będą urzędnicy była bardziej gorzka.

Lata 2018 -2022 zapowiadają się na istny maraton. Nie tylko wyborczy ze względu na wybory samorządowe (2018), wybory parlamentarne i do europarlamentu (2019), prezydenckie (2020), samorządowe (2022). Takie wydarzenia to zły czas aby politycy zajmowali się kwestią zadłużenia, ważne są inwestycje. Jednak skojarzenie z maratonem jest bardziej zasadne jak spojrzymy na przypadające terminy wykupu obligacji. Według tego co jest obecnie od 2018 do 2021 będzie trzeba wykupić rocznie po 5 mln zł obligacji a w roku 2022 ostatnie 3,55 mln złotych.

Już wiadomo, że władze powiatu chcą przesunąć w nowej wieloletniej prognozie finansowania terminy wykupu obligacji na lata 2021-2033. W latach 2018-2020 nie wykupią nic i nie będą mieć problemów z uchwaleniem budżetu w latach wyborów samorządowych, parlamentarnych i prezydenckich. Znowu chyba uda się kupić czas (choć nie wiadomo jakim kosztem), problem zaś nie został rozwiązany i wiemy jak planuje się go w przyszłości rozwiązać (oczekiwać realnej wizji na dłużej niż kadencję to chyba jakaś naiwność z mojej strony). Jednak być może będzie z czego finansować w latach wyborczych kiełbasę wyborczą, bo my wyborcy ją przecież kochamy. Szybko zapomnimy o hipotekach, o prywatyzacji (działalności) szpitala, o co raz mniej licznych szkołach średnich (a to nie tylko demografia, ale także rosnący współczynnik uczniów wybierających szkoły średnie w innych powiatach, w roku szkolnym 2016/17 – 44,79%). Pogubimy się w tym co należy do powiatu, co do miasta a co do województwa i właściwie to nawet nie będziemy wiedzieli jak ocenić nasze władze. Skoro nie wiemy to chyba jest dobrze.

Usłyszymy magiczny rzeczownik „basen”, który de facto już słyszeliśmy z tego źródła w 2005 i 2015 roku, oczy nam się zaświecą. Idąc do urny nie będziemy też pamiętać o tym, że miano kiedyś tam realizować program naprawczy na rok 2017 i powoływać jakieś tam centrum usług wspólnych. Gdy będziemy wrzucać kartę do przeźroczystej urny w głowie będziemy myśleć jakie kąpielówki kupić na basen, który powstanie po wyborach i który z tych trzech basenów wybrać – stary z 2005 rok, nowszy z 2015 czy zaczekać na ten w roku 2019.

Zobaczymy na listach ludzi należących do ugrupowań obrońców demokracji a zapomnimy, że dla nich powiatowa kamera na sesjach i posiedzeniach komisji była problemem nie do przeskoczenia. Zapomnimy, że akceptowali bezczynność przewodniczącego rady, który nie kierował projektu uchwały radnych do komisji i nie włączał do porządku obrad. Zapomnimy, że gdy trafia projekt uchwały aby bardziej zdemokratyzować radę (aby każdy radny mógł składać projekt uchwały) to jest on blokowany. No, ale przecież ugrupowania, z którymi związek mają niektórzy z powiatowych radnych to „przecież na co dzień bronią naszej demokracji”!

Jednak takie przeciąganie nieuchronnego jest złudne dla nas lokalnej wspólnoty samorządowej. Obawiam się, że urzędnicy stwierdzą, że żadne programy naprawcze nie są potrzebne skoro RIO nie będzie wzywało do ich opracowania (cyferki w dokumencie się zgadzają). Nadal jednak dług w wysokości 42 mln złotych (łącznie ZPO i powiat) będzie ciążył nad powiatem a będą lata, w których na spłatę rat kapitałowych długu własnego i „szpitalnego” wraz z odsetkami będzie trzeba łącznie wydać z 4 mln złotych rocznie. Może znowu zostanie zrolowane raz kolejny, ale niskie stopy procentowe trwać wiecznie nie będą. Według danych z Banku Danych Lokalnych w latach 2008-2016 powiat na samą obsługę długu (spłata prowizji, odsetek od kredytów, pożyczek i obligacji) wydał 10 milionów 228 tysięcy 364 złotych i 79 groszy. Jak widać dług kosztował, kosztuje i będzie nas kosztował.

Takie działania przypominają spiralę kredytową. Powiat złotoryjski to jednak jeden z biedniejszych i mniejszych powiatów w regionie. Wysokie zadłużenie to argument dla władzy centralnej aby dokonać rozbioru tego powiatu albo jego połączenia z innym. Ucierpiałyby na tym nie tylko osoby zatrudnione w jednostkach powiatu, ale także możliwe, że zlikwidowane byłyby również organy administracji niezespolonej w województwie na terenie naszego powiatu, np. Urząd Skarbowy w Złotoryi.

A może mają rację? Może zamiany tej drogiej „poszpitalnej” pożyczki 6,5% + WIBOR6M na tańsze o ponad połowę obligacje nikt nie doceni a to tylko trudna decyzja? Pytanie, w którym miejscu byłby dziś Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy, któremu ofiarowano niewdzięczny posag w postaci długu po ZOZ. Gdyby nie to zadłużenie, którego tak panicznie boją się urzędnicy przejąć, to być może dziś dyrektor Longina Podgórska myślałaby o tym jak zwiększać skalę działalności zakładu.

Zastanówmy się czy powiatowe szkoły, szpital i inne jednostki powiatowe na terenie Złotoryi są dziś w lepszej kondycji niż przed powstaniem powiatu oraz co tak naprawdę mamy z działalności powiatu. To idealna odpowiedź na to czy my mieszkańcy Złotoryi wychodzimy pozytywnie na działalności powiatu złotoryjskiego.

Trudno wyrokować jakie są powody tego swoistego „kupowania czasu”. Odnoszę wrażenie, że władze powiatu nie mają żadnego REALNEGO pomysłu na naprawienie finansów publicznych a nie chcą TRUDNYMI DECYZJAMI stracić poparcia wyborców. Jednak to jest droga, która obawiam się, że doprowadzić może za kilka lat do degrengolady a nawet upadku.

Komentarze

komentarze