Jeszcze komentarze czy już może „listy do redakcji”? – felieton naczelnego

Przeglądając regionalne media zauważam pewną zaskakującą prawidłowość. Tam gdzie stosuje się premoderację komentarzy (publikacja uzależniona od wcześniejszej akceptacji) często komentarze są ostrzejsze niż w miejscach, w których stosuje się postmoderację (reakcja już po automatycznej publikacji komentarza). Nie chodzi mi o ograniczanie wolności słowa, ale o treści, które poza jej ramy wychodzą, Nieuzasadnione naruszanie prywatności albo treści oszczercze nie są korzystaniem z wolności słowa i z prawem człowieka mają tyle wspólnego co dobro ze złem.

Zupełnie tak jakby premoderacja nie spełniała swojego celu. Sprawia to trochę wrażenie, że administratorzy bardziej się boją, że oni padną ofiarą ataku niż osoba trzecia zostanie zniesławiona albo stanie się obiektem oszczerstwa. Zdarzyło mi się sprawdzić tego typu systemy i odnoszę też wrażenie, że jest i inny aspekt premoderacji. Jest nim puszczenie komentarza w odpowiedniej chwili. Gdy pojawi się jakiś kontrowersyjny komentarz to dla pobudzenia dyskusji warto wstrzymać odpowiedzi…

Mniej dziwną zależnością jest to, że tam gdzie stosuje się bardziej plotkę, język prześmiewczy, bardziej zwulgaryzowany, złośliwy, tam komentarze są ostrzejsze. Podobny wpływ ma anonimowość. Naprawdę internauci myślą, że są anonimowi i tym samym bezkarni…

Zamiłowanie mniejszych wydawców do premoderacji jest tym dziwniejsze, że sposób moderacji komentarzy wpływa na kwalifikację prawną tych treści i ewentualne konsekwencje dla wydawcy. Jeżeli nie zachowają przy tym dbałości o to aby potem można było namierzyć internautę, to odpowiedzialność jak się okaże jest jeszcze większa.

Postmoderacja to usługa hostingowa – prawo internetu

Dopóki komentarze ukazują się automatycznie można co do zasady mówić o przechowywaniu treści przez usługodawcę internetowego. Takiego wydawcę obejmie ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną, która zwalnia z odpowiedzialności prawnej, w szczególności naruszenia dóbr osobistych, jeżeli wydawca (host provider), powiadomiony o niezgodnej z prawem treści, niezwłocznie ją usunie. Przepisy te mają związek ze wdrożeniem Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady nr 2000/31/WE z dnia 8 czerwca 2000 r. w sprawie niektórych aspektów prawnych usług społeczeństwa informacyjnego, w szczególności handlu elektronicznego na rynku wewnętrznym (dyrektywa o handlu elektronicznym). Implementują ją przepisy ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Co do zasady takie komentarze można uznać za usługę hostingową, ale o tym później.

Premoderacja to listy do redakcji – prawo prasowe

W przypadku premoderacji wydawca uzależnia publikację komentarzy od ręcznej ich akceptacji. Nie przypomina to już usług hostingowych, bardziej jest podobne do np. listów do redakcji. Jak wskazuje m.in. Dorota Głowacka z Obserwatorium Wolności Mediów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka akceptacja takiej treści przypomina proces redakcyjny, który decyduje o tym, który tekst załapie się do numeru. W tym przypadku zastosowanie raczej powinna mieć ustawa Prawo prasowe ze wszystkimi tego skutkami. Między innymi z odpowiedzialnością wydawcy czy możliwością domagania się sprostowania.

Sprawa Delfi przeciwko Polsce

Na kanwie tego wszystkiego kilka lat temu przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka zapadł wyrok w sprawie Delfi przeciwko Estonii. Omówienie wyroku można znaleźć w artykule Doroty Głowackiej „Odpowiedzialność administratorów stron internetowych za treści publikowane przez użytkowników w świetle sprawy Delfi AS v. Estonia” opublikowanym w książce „Wpływ Europejskiej Konwencji Praw Człowieka na funkcjonowanie biznesu” pod redakcją naukową Adama Płoszki i Adama Bodnara. Wart polecenia artykuł każdemu dziennikarzowi każdego portalu.

W wyroku tym uznano, że mimo, że portal Delfi (taki estoński Onet albo WP) nie stosował premoderacji a postmoderację i komentarz usunął kilkanaście godzin po zgłoszeniu, to nie ma racji, że sąd krajowy obciążając go karą pieniężną naruszył jego prawa. Delfi podnosiło naruszenie art. 10 EKPCz (wolność słowa) przez fakt, że portal został uznany za stronę odpowiedzialną za komentarze osób trzecich zamieszczonych na swoim Internetowym portalu informacyjnym.

Trybunał zbadał:

– kontekst komentarzy,
– środki podejmowane przez wydawcę w celu zapobiegania lub usuwania zniesławiających komentarzy,
– możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności ich autorów,
– konsekwencje postępowania przed sądami krajowymi dla spółki.

Komentarze dotyczące jednej ze spółek to już był niziny intelektu ludzkiego, np. „Propozycja – zróbmy jak w 1905, chodźmy do [K]uressaare z kijami i wsadźmy [L.] i [Le.] do worka”

Trybunał zaznaczył, że wyrok nie dotyczy portali niekomercyjnych i blogów:

„W związku z tym sprawa nie dotyczyła innych forów w Internecie, gdzie komentarze osób trzecich mogły być rozpowszechniane, na przykład na forum internetowym lub tablicy ogłoszeń, gdzie użytkownicy mogli dowolnie ustawiać swoje poglądy na wszelkie tematy bez dyskusji, są skierowane przez dowolne wejście od administratora tego forum; lub społecznej platformy medialnej, na której usługodawca platformy nie oferował żadnych treści i gdy dostawca treści mógł być osobą fizyczną prowadzącą stronę internetową, lub blog jako hobby.”

Przy uwzględnieniu kontekstu komentarzy zwraca się także uwagę czy tekst nie prowokuje do wyjątkowo ostrych komentarzy:

„Delfi zapraszała czytelników do komentowania swoich artykułów – często dając tym artykułom prowokacyjne nagłówki i przedstawiając liczbę komentarzy na stronie głównej zaraz po tytule artykułu w pogrubionej czerwonej czcionce, sprawiając, że komentowanie artykułu było bardziej kuszące – co z kolei przynosiło dochody z reklam.”

Wskazuje się, że doświadczony administrator powinien wcześniej być w stanie oszacować ryzyko wystąpienia takich komentarzy:

„Ponadto publikowanie artykułów informacyjnych i podawanie komentarzy czytelników do wiadomości publicznej było częścią działalności zawodowej skarżącej spółki, a jej przychody reklamowe zależały od liczby czytelników i komentarzy. Skarżąca spółka mogła wywierać znaczny stopień kontroli na komentarze czytelników i była w stanie przewidzieć, charakter uwag wobec danego artykułu zobowiązujący do niezwłocznego podjęcia środków technicznych i manualnych, aby zapobiec oszczerczym oświadczeniom przed podaniem ich do wiadomości publicznej. Ponadto, nie było rzeczywistej możliwości wytoczenia powództwa przeciwko faktycznym autorom komentarzy, ponieważ ich tożsamość nie mogła zostać ustalona w łatwy sposób.”

*

Premoderacja, która przepuszcza komentarz niezgodny z prawem i normami współżycia społecznego, zwiększa też moralną odpowiedzialność administratora. Wszakże to oni podejmują ostatecznie decyzję, że taka treść ukazuje się na ich stronie. Dodatkowe kliki, wpływy z reklam nie są warte niszczenia innych ludzi czy wzmagania agresji.

Przy dopuszczaniu różnych komentarzy warto pamiętać o misji mediów. Media powinny rozpowszechniać prawdę, edukować, ale także dbać o piękno języka ojczystego. Media nie mogą być kolejną platformą hejtu i agresji.

Intuicja związana ze stosowaniem Prawa prasowego i ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną w zależności od wykorzystanej metody obsługi komentarzy była jednym z powodów, dla których w zeszłym roku stwierdziłem, że skorzystam z platformy komentarzy Facebooka. Brak anonimowości to większa odpowiedzialność komentującego, brak premoderacji to także sprawienie tego aby dyskusja była naturalna a nie sterowana i dowód dla osób trzecich, że nie ingeruję w treść, zewnętrzna platforma to czynności dowodowe po stronie zewnętrznego usługodawcy. Czynności związane z postmoderacją to też w tym wypadku rola administratorów FB.

SPRAWA DELFI AS PRZECIWKO ESTONII

Komentarze

komentarze