Budżet życzeniowy – felieton naczelnego

Dzięki nagraniom z posiedzeń miejskich komisji słyszałem dzisiaj dyskusję radnych na temat projektu budżetu. Cieszy, że radni mają propozycje do budżetu, ale zaskakuje, że i u tych, którzy są odpowiedzialni za losy miasta życzenia sprawiają, że zapominają o sztywnych regułach samorządowych finansów. 

Jeden z radnych złożył na posiedzeniu komisji zajmującej się sprawami oświaty i sportu wniosek aby o 16% zwiększyć pulę środków na sport dzieci i młodzieży. Argumentował to potrzebami Górnika Złotoryja, choć de facto nawet zwiększenie tej puli nie oznacza, że te pieniądze albo choćby ich znacząca część przypadłyby klubowi piłkarskiemu.

Wniosek skądinąd ciekawy, ale radny nie był zadowolony jak skarbnik gminy zapytała skąd te pieniądze zabrać. Radny odparł, że to nie jego rola, nie on ma o tym decydować. No i do tej ostatniej kwestii wszystko się sprowadza. Prosto jest mówić „dać więcej na to, na tamto”, ale budżet jest ograniczony i w dużej mierze składa się z naszych podatków i opłat oraz odgórnych subwencji państwowych. Oznacza to, że przy obecnie zaprojektowanym budżecie te przesunięcia trzeba zrobić. Nie wszystko jednak da się przesunąć, bo pole manewru przy takich rzeczach jak np. płace jest znikome. Do tego ostatnie tygodnie sprawiły, że w tym projekcie budżetu będzie trzeba poszukać nawet kilkuset tysięcy złotych. Powód jest mocno eksploatowany w ogólnopolskich mediach – wzrost cen prądu. W przypadku naszego miasta będzie to wzrost kosztów z tego tytułu o 60%. Do tego okazuje się, że przez ostatnie lata wzrosła o ok. 1,1 mln złotych część oświatowa subwencji ogólnej, poza subwencją wydatki miasta na oświatę wzrosły o ponad 2 mln złotych, co oznacza, że w ostatnich latach roczne wydatki na oświatę wzrosły o ponad 3 mln złotych. Przy tym wszystkich chcemy płacić jak najniższe podatki i opłaty lokalne i mieć wszędzie chodniki czy śmietniki. 

Dobre chęci radnego zderzyły się z brutalnymi realiami finansowymi samorządu. Ale czy takich dobrych chęci nie mają urzędnicy z ratusza? Tylko chęci to jedno a finanse to drugie, to one weryfikują nawet najśmielsze plany. Jednak sam wniosek radnego otworzył pewne tabu. Przez wzgląd na ten fakt był wart odnotowania. O budżecie trzeba mówić w kategorii tego co zastąpić czym a nie tylko co się chce. Także trzeba pamiętać o specyfice dochodów, np. słynnych środków unijnych, albo o koszcie obsługi zadłużenia. W jakiej wysokości dofinansowanie można pozyskać, na co można pozyskać oraz pamiętać, że najpierw trzeba pieniądze „założyć” a potem dobra Bruksela nam odda. Radny sięgając do tabelek budżetowych na następnym posiedzeniu komisji będzie w stanie sprecyzować skąd pieniądze zabrać żeby dać je na sport dzieci i młodzieży. To będzie cenne. 

Radni mogą zmienić zadania w projekcie budżetu, ale te zmiany nie mogą doprowadzić do zwiększenia deficytu a w tym projekcie zaplanowany jest deficyt. Tak w skrócie stanowi ustawa o finansach publicznych, która wprowadza pewne rygory w budżetowej grze. Innymi rygorami są wskaźniki obsługi zadłużenia, których przekroczenie Miastu jak na razie nie grozi. Pytanie pani skarbnik było nie tyle trafne, co jedyne sensowne jakie paść mogło przy takim wniosku. 

Na tej samej komisji przewinął się również temat basenu letniego, którego koszt jest ciężki do oszacowania, ale z pewnością bliższy jest dziesięciu milionom niż milionowi. Po raz kolejny padła deklaracja, że ewentualna sprzedaż działki przy ul. Legnickiej miałaby zagwarantować wkład własny do tego typu inwestycji. Według słów burmistrza nie ma szans na dofinansowanie w wysokości 85%, ale maksymalnie 30% i na tym polega trudność tej inwestycji. Jej realizacja obecnie musiałaby oznaczać wyrzucenie z budżetu innych wydatków inwestycyjnych.

Wniosek z tego wszystkiego jeden. To czy nasze budżetowe życzenia są realne do spełnienia zależy od finansów. Im więcej będziemy rozmawiali o tym budżecie, im bardziej go poznamy, tym większe szanse, że nasze sugestie co do tego budżetu sprawią, że życzenia się spełnią. 

Komentarze

komentarze